American Idiot

American Idiot

Data wydania: 21.09.04 r.

Czas trwania: 57:12

Wytwórnia: Reprise

Producent: Rob Cavallo, Green Day

Czy chcesz zostać Amerykańskim Idiotą? Takie pytanie usłyszało co najmniej 15 milionów ludzi na świecie. Dlaczego? Bo tyle osób kupiło płytę „American Idiot”. Watson zdaje sobie sprawę, że zaczyna opis od suchych statystyk, ale nie czarujmy się, ta liczba robi na wszystkich wrażenie. Tak samo jak 2 statuetki Grammy, jedna za album roku 2005, a druga za nagranie roku 2006 (mowa tu o „Boulevard of Broken Dreams”).

Co sprawiło, że płyta odniosła tak wielki sukces? Zdania są różne. Jedni mówią, że to muzyka, inni że koncept, który poniekąd jest kluczem do całego albumu. Czego on dotyczy? Historii Jezusa z Przedmieść. Zanim jednak spotkamy naszego bohatera, możemy usłyszeć jak „pedał Ameryki” („maybe I am a faggot of America”) opowiada o prawdziwym obrazie Stanów Zjednoczonych. To znaczy prawdziwym jego zdaniem, oraz zdaniem Jesusa. Tego drugiego poznajemy w drugim utworze, czyli dziewięciominutowym „Jesus of Suburbia”. Co w nim szczególnego? Składa się on z pięciu mini-utworów, które są zgrabnie połączone w całość. Spokojnie, nie ma tu mowy o „Szalonym Koniu” Budki Suflera, ale o naprawdę zgrabnym utworze. Dowód? Piosenka jest grana na prawie każdym koncercie od czasu wydania płyty. Wróćmy jednak do historii Jesusa.  Przedstawia się jako syn złości i miłości („I’m the son of rage and love”), aby następnie w części „City of the Damned” opowiedzieć o swym znienawidzonym mieście. Co potem? Wybuch złości w „I Don’t Care” zmieniający jego ton na łagodny w „Dearly Beloved”. Do czego prowadzi cały wywód Jesusa? Do opuszczenia domu w „Tales of Another Broken Home” w celu udania się do miasta w numerze numer trzy zwanym „Holiday”. Miasto jest świetne, ale potem następuje rozczarowanie miastem oraz samotność. A to wszystko w „Boulevard of Broken Dreams”, utworze, który został uznany przez Akademię Muzyczną za najlepsze nagranie 2006 roku.

Depresja, żal, smutek, cztery single, a co się kryje pod numer pięć? Niedziela Wielkanocna! Nie, nie żartuję. Książeczka płyty przypomina dziennik (więcej o tym potem). Przy „Are We The Waiting” widnieje adnotacja, że „akcja” dzieje się właśnie w dzień najważniejszego święta chrześcijan.  Jesus zaczyna wątpić we wszystko. Aż do następnego kawałka, gdy na scenie pojawia się patron wszystkich potępionych, syn broni, dz*wki oraz Edgara Allana Poe, czyli St. Jimmy! Interpretacji tej postaci jednak tu nie poruszę. Dlaczego? Jest ona sporną kwestią. Legenda krąży, że Jimmy jest alter ego Jesusa, druga znowuż rzecze, że samego Billie’ego Joe, a inna, że dodatkowym bohaterem w historii życia Jesusa. Co zmienia jego postać? Wprowadza narkotyki. „Give Me Novacaine” jest niczym innym jak narkotycznym letargiem i błaganiem o kolejną dawkę używki. No cóż, Jesus odlatuje, aby w „She’s a Rebel” spotkać Whatsername, miłość swojego życia. Dziewczyna jest buntowniczką z krwi i kości, która jednak w środku jest jak każda inna kobieta. Co tym świadczy? „Extraordinary Girl”. Niestety Whatsername nie odpowiada obrót spraw i narkotyki brane przez Jesusa. Kończy się to wybuchowym listem, czyli „Letter Bomb”. Kilka gorzkich słów napisanych przez dziewczynę kończy związek naszych bohaterów.

Utwór numer jedenaście odbiega jednak od konceptu płyty. „Wake Me Up When September Ends” nie dotyczy ani depresji Jesusa, ani wojny w Iraku, tylko samego Billie’ego Joe. Jest to piosenka poświęcona jego ojcu, który zmarł na raka. Niech Was jednak nie zmyli data w książeczce płyty. Jedna z fanowskich teorii spiskowych mówi, że data zamieszczona przy utworze, to data śmierci Andy’ego Armstronga. Nic bardziej mylnego, pan Armstrong zmarł 16. września, a nie 10.

Wróćmy jednak do historii Jesusa. Co następuje po „Wake Me Up When September Ends”? „Homecoming”! Po utworze, który przywędrował na American Idiot z Cigearetets and Valentines dostajemy kolejny ponad 9-cio minutowy kawałek, także złożony z 5 części. Teraz jednak mamy odwrotny bieg historii. Część numer jeden czyli „The Death of Saint Jimmy” opowiada o rozstaniu się Jesusa z Jimmym. Patron wszystkich złych popełnia samobójstwo, które można dwojako interpretować, wszystko jest zależne od tego, z kim utożsamiamy postać od samego początku płyty. No dobrze, „Jimmy died today” i co dalej? Koooorpoooo! No dobrze, może zwykła praca biurowa, skrzywienie zawodowe. W każdym razie akcja przenosi się na „East 12th Street”, gdzie Jesus rozpacza nad swoim losem, którego ma dość. I pragnie wyrwać się z pracy, aby narzekać, że nikt go nie lubi w „Nobody Likes You”. Jakby nie miał dość swych smutków, dostaje kartkę od przyjaciela o imieniu Tunny. W „Rock’n’Roll Girlfriend” możemy usłyszeć o dwukrotnie żonatym, mającym jedno dziecko w Nowym Jorku, a drugie w Kalifornii muzyku. To wszystko sprawia, że nasz bohater ma już dość wszystkiego i pokornie wraca do domu w „We’re Coming Home Again”. Czy ta 9-cio minutowa piosenka ma jeszcze inne, ciekawe właściwości? A i owszem, „Nobody Likes You” jest śpiewane przez Mike’a Dirnta. Któż inny mógłby być aż takim fanem kawy, żeby wypić jej 10 filiżanek? Kolejnym wokalistą jest sam Tre Cool. No proszę Was, kto może mieć dzieci po dwóch stronach Stanów i rock’n’rollową dziewczynę? No tylko on.

Zaraz zaraz, zbliżamy się do końca? Tak, został tylko utwór o numerze 13, czyli jakjejtambyło? Tak, Whatsername. Jesus po powrocie do domu rozmyśla czasem o swej lubej, zastanawiając się, co się z nią stało. Wyszła za mąż? Jak on wygląda? Pomimo swej miłości niestety nie może przypomnieć sobie jej imienia. Ale wie jedno. Zapomni ją, ale nigdy nie zapomni czasu.

Koncept płyty to jedno, a muzyka drugie. Już wcześniej Green Day sięgał po pomoc innych muzyków, teraz wspomógł ich sam producent. To on jest autorem partii fortepianowych na płycie. Dodatkowo na potrzeby trasy a także partii saksofonowych promującej płytę pojawił się nowy, koncertowy członek zespołu, którym został nikt inny jak Jason „Kapelusznik-zza-klawiszy”Freese.

Powrócę do wspomnianej już wcześniej książeczki. Przypomina ona dziennik należący do niejakiego Jimmy’ego. Potwierdza to częściowo tezę, że St. Jimmy jest alter ego Jesusa, jednak równie dobrze sam zbawca przedmieść może mieć w dowodzie Jimmy. Jak wspomniałam, można to dowolnie interpretować. Coś więcej o książeczce? Mamy dwie dostępne wersja, zwykłą oraz w formie digipacku (format A5). Różnią się one głównie wielkością oraz tym, że wersja digipackowa ma dodatkowe grafiki i zdjęcia (skany są dostępne w naszej galerii). Wspólne są kartki z dziennika. Trzeba przyznać, że ten kto je tworzył włożył w to dużo pracy, ponieważ wszystkie teksty są odręcznie napisane. Patrząc na nie ma się wrażenie, że styl pisma odzwierciedla uczucia autora pamiętnika.

Przyszła kolej na kolejny element wizualnej oprawy płyty. Teledyski nakręcone do American Idiot są godne uwagi. Pierwszym był „American Idiot”. Co przyniósł? Słynną, zieloną maź oraz spływającą flagę Stanów Zjednoczonych Ameryki. Następnie mieliśmy do czynienia ze swoistą roszadą tudzież zamianą miejsc. Choć „Boulevard of Broken Dreams” zarówno muzycznie jak i wizualnie wynika z „Holiday”, tak jego premiera miała miejsce w grudniu 2001 roku. Zespół powrócił do swojego wielokrotnie powtarzanego motywu z przemieszczaniem się. W „Holiday” istnieje ten sam motyw, jednakże teledysk jest bardziej radosny. Występujące w nim zielone trio wcielało się w różne role, począwszy od barmana-Mike’a, przez nerda-Billie’ego, aż po księdza-Tre i kobietę-o-zgrabnych-nogach-Tre, który to w takim przebraniu jest bardzo podobny do swojej starszej siostry Lori. Na tym się skończyło obsadzanie zespołu w głównych rolach w teledyskach. „Wake Me Up When September Ends” przyniósł historię pary, która musi skonfrontować się z wojną. Ot młody wziął kredyt we frankach i musi go spłacić, więc idzie do wojska i tam najprawdopodobniej ginie, nie jest to do końca wyjaśnione. W międzyczasie widzimy oczywiście zespół. A jak wygląda zespół w ostatnim teledysku? Pojawia się przez chwilę, jako nagranie z koncertu oglądane przez tytułowego Jesusa z przedmieść. Cały teledysk to tak naprawdę kilka dni z życia bohatera.

Poza nagrodami wymienionymi na początku tej litanii do St. Jimmy’ego album przyniósł zespołowi wiele innych, ale także znacznie poszerzył grono fanów, zarówno sezonowych, ale także długoletnich. Przyniósł także wiele symboli, w tym chyba najbardziej charakterystyczny Heartgrenade. No i nie zapominajmy o najważniejszym, czyli pozdrowieniu,

Rage and Love

 

Spis utworów

1. „American Idiot” 2:54
2. „Jesus of Suburbia”
I. „Jesus of Suburbia”
II. „City of the Damned”
III. „I Don’t Care”
IV. „Dearly Beloved”
V. „Tales of Another Broken Home”
9:08
3. „Holiday” 3:52
4. „Boulevard of Broken Dreams” 4:20
5. „Are We the Waiting” 2:42
6. „St. Jimmy” 2:56
7. „Give Me Novacaine” 3:25
8. „She’s a Rebel” 2:00
9. „Extraordinary Girl” 3:33
10. „Letterbomb” 4:05
11. „Wake Me Up When September Ends” 4:45
12. „Homecoming”
I. „The Death of St. Jimmy”
II. „East 12th St.”
III. „Nobody Likes You”
IV. „Rock and Roll Girlfriend”
V. „We’re Coming Home Again”
9:18
13. „Whatsername” 4:14

Muzyka: Green Day
Słowa: Billie Joe Armstrong z wyjątkiem „Nobodylikes You” napisanego przez Mike’a Dirnta i „Rock and Roll Girlfriend” autorstwa Tre’a Coola.

Watson

Kiedyś nosiła glany, teraz nosi sztyblety i szpilki. Ewoluowała w korposzczura, ale GreenDay'oholizm jej nie przeszedł. Potteromaniaczka i Wiedźminoholiczka. Czeka, aż Marvel poprosi GD o nagranie piosenki do kolejnego filmu.