znpc

„Rock’n’rollowa afera” – Kerrang! – 20.05.1995

 Sprzedali 7 milionów albumów. Są więksi od Pearl Jam! Amerykańska punkowa sensacja – Green Day są najgorętszym zespołem na planecie. Skejtowe bachory nonszalancko opowiadają o swoim fenomenalnym wzroście popularności.

 

Witamy w raju!

Pierwsze tournee Green Day’a po Wielkiej Brytanii

Trudno wyczarować gwiazdę z niczego. Kolejne Nirvany, Offspringi i Soundgardeny czynią swoje powinności na scenach lokalnych, zanim MTV dobrze skiną na nich głową. Tak bardzo Green Day… Cokolwiek o nich myślisz, nie możesz powiedzieć, ze nie są szczerzy w tym, co robią.

Gdy Green Day po raz pierwszy przybył do Wielkiej Brytanii w grudniu 1991 roku, nie było fanfar, trąbek i przyjęć z konfetti. Byli wtedy jedynie kolejnym zdobywającym sławę amerykańskim punkowym zespołem odważnie targającym się na Europę w vanie, grając w niszowych lokalach, w których czuć było jedynie odór potu.

Spali na zimnych podłogach w mieszkaniach oddanych, ale podupadłych promotorów. Jeśli miał to być jedynie jednorazowy wysoko, była to kompletna bzdura.

Czas świąt, jest uważany za fatalny czas na usiłowanie rozpoczęcia koncertowania, bo ludzie są zajęci innymi rzeczami. Zaskakująco, bo aż około 300 osób było w pewien sposób stłumionych na jednym z koncertów. Byli zwabieni reputacją zespołu, a także newsami o ich sławnej krajowej scenie, którą zagruntowały wcześniejsze zespoły. Widzieli perkusistę Tre’a Coola przedstawiającego dla ekipy technicznej poród Maryi, wraz ze specjalnymi efektami w postaci posiekanych pomidorów i puddingiem ryżowym.

Billie Joe i Mike byli dwoma z trzech mądrych punków,  posiadającymi różnorodne wsparcie zespołów supportujących Green Day. Ten makabryczny wpływ jest uwydatniony w pewnym video….

W przerwie trasy, nic nie mogło być bardziej punkowe od koncertu w Hall Adelphi, gdzie widziano Tre’a przejmującego po drodze obowiązki kierowcy vana i jadącego 90 mil na godzinę przez Lincolnshire, by zdążyć na czas na swój koncert.

Wcześniej grali w snookerowej hali  w Huddersfield, Jouners Arms i GlasgowTraiders. Nie zabrakło Newport Tj’s, Stoke Wheatsheat, dwukrotnego występu w Tunbridge Wells (raz na początku trasy, potem w Wigilię!). Oprócz kilku innych miejsc, których nikt nie spamięta, zagrali też w Euston Rails na londyńskim dworcu Euston Station. Można by powiedzieć, że nawet Nirvana nie zaczynała tak pokornie.

Green Day przybył do Blighty z prawie statusem gwiazd. Na trzy podobnie niszowe koncerty w 1993, ale nie z powodu daty w trasie, tylko po drodze do Hiszpanii.

 

Zróbcie nam miejsce! Eksplozja GD

earlydaysGreen Day nie zrobił głośnego wejścia na światową scenę punk rocka. Wymarginelizowani ze społeczności i z nieszczęśliwie niekompetentną wytwórnią Lookout! (która swoje uczucia ulokowała w Operation Ivy, mimo tego co zrodził np. Rancid), tak naprawdę nie byli nawet najlepiej sprzedającymi się nazwiskami na ich ultra-undergroundowej scenie. Precedens jaki uczynił Green Day, wieki wcześniej wykorzystał the Desendants i ich naśladowcy – popowe piosenki o szczeniackich sprawach, ujęte w ostrych brzmieniach. To już wtedy było starodawne. Nie można się jednak ograniczać jedynie do dobrego wrażenia. „1,039/Smoothed Out Slappy Hours” z początku lat 90. pokazuje, że Billie jest zdolny do pisania zapadających w ucho melodii w swój własny, specyficzny sposób. Ponadto siła ich zwolenników jednostajnie wzrastała. W końcu na Wyspach było to odświeżającą alternatywą dla ponurych weganów pokroju Naplam Death i ENT; wszystkiego, co zalewało scenę.

Następca – „Kerplunk” –  zapewniał identyczną popową pożywkę i dał więcej materiału do samotnego słuchania w sypialni dla dojrzewających skate-punków na całym świecie. Popularność Green Day’a w Stanach powodowała wzrost obrońców moralności w trasie. W tym samym czasie trio pertraktowało kontrakt z Warner Brothers, a podziemie wysilało się, by zatrzymać ich przy sobie.

To był kres ery, gdy 16-latkowie organizowali im koncerty. Wkroczyli managerowie, podpisano kontrakt płytowy i wszystko nabrało rozpędu. Wraz z „Dookie” wystawnie zmieniono barwy, główna wytwórnia za to uruchomiła kontakty i singiel „Basket Case” pojawił się w ramówce MTV. Green Day zostali wystrzeleni w stratosferę.

 

Green Day vs. Offspring – kto jest bardziej punkowy, hmm?

offspring-9849Zarówno Green Day jak i Offspring wydawali się być trochę podminowani, gdy ludzie powiedzieli im, ze przestali być punkowi. Punk – jak to mówili – to postawa, stan umysłu, a nie refleksja o stanie czyjegoś konta.

Bazgrząc równie liche melodie na 4 instrumenty w swoim garażu, nie różnisz się od bazgrania równie lichych melodii na te 4 instrumenty w wielkim, nowoczesnym studiu… jeśli wkładasz w to serce, Twoje trampki rozpadają się na części, Twoja gitara trzyma się w kupie z pomocą taśmy izolacyjnej, a Ty nadal wolisz piwo od szampana.

Przy tym szacowaniu, w punkometrze Kerranga można wyczytać:

Dużo punktów przypada The Offspring za pozostanie w niezależnej wytwórnie, byciu nieco rzężący na żywo i byciu hajowo-radosnymi w każdym wypadku. Tracą przez skołtunione włosy Dextera Hollanda.

Green Day zdobywa wysoki wynik dzięki byciu również nieco gównianymi na żywo, za naśladowanie punkowych zachowań na scenie, byciu o wiele bardziej niechętnymi do wywiadów od The Offspring i za dziadowskie okładki. Tracą za zbyt wielkie staranie się, bycie nadmiernie nieznośnymi, rozlewanie piwa na telewizory hotelowe i nadąsane zdjęcia. W końcu są przed muzycznym dojrzewaniem.

 

Komercyjne dziwki? – czy Green Day zdradzili swoje ideały?

Być może podobne pytanie byłoby uzasadnione, gdyby Green Day posiadali kiedykolwiek jakieś zasady. Od czasopism pokroju Maximum Rock’n’Roll (Zin uznawany za punkową biblię w Stanach), gdzie na Green Day spadła ostra krytyka za brak politycznego zabarwienia piosenek na rzecz piosenek o dziewczynach, w każdy możliwy sposób.

tumblrlra7aypiwr1qafapqKonsekwencją tego był fakt, że stali się atrakcyjni dla wyjątkowej grupy nastolatków (koncerty były bez restrykcji wiekowych), dzieciaków mniej zainteresowanych interwencjami Stanów na arenie międzynarodowej, a bardziej zaciekawieni wskazówkami o tym, jak stracić dziewictwo.

Ale Green Day nie był jak Fugazi. To pop-punk ze śladowym zabarwieniem politycznym. Dlatego też nie sprzedawałsię najlepiej.

Jakiekolwiek zasady Green Day posiadał, nadal je ma. Nie liżą dupy  korporacjom, a „Dookie” nie jest niczym innym jak czystą młodością. Po prostu, szczerze mówiąc, jest najlepszym krążkiem zespołu.

 

Anarchia w UK! – Czy Green Day uśmierci Wyspy?

Dwie pierwsze wizyty Green Day’a w Anglii były po prostu niszowymi romansami z publiką, zaludnianymi przez okoliczne gwiazdy. Wiele się od tego czasu zmieniło, gdy wrócili na Wyspy ostatniego marca, pomimo podłamania popularności w Stanach. Do ostatniej wyprzedanej trasy w październiku, rzeczy zaczęły zmieniać się poprzez szerszą publikację prasy muzycznej i nadawaniu MTV Europe.

Nagle ludzie, którzy nigdy nie jeździli na deskorolce lub nie nosili łańcuchów, pojawili się na koncertach. Green Day było łatwo przyswajalną pożywką dla fanów rocka, amatorów punku i dzieciaków spod sceny niezależnej.

Zakładając, że następny ich longplay nie będzie trefny, nie stanie im na przeszkodzie do potęgi.

Być może nie będą tutaj tak idiotycznie ogromni jak w Stanach, z tej prostej przyczyny, że Wyspy są o wiele mnie gitarocentryczne, do tego ta zwiększająca się popularność muzyki dance…

To łączone z aktualną miernością grup przywiedzionych przez inwazję amerykańskiego rocka prowadzi naszych Brytyjczyków do łudzenia się, że niezależne zrzędy jak Blur lub Elastica są o wiele bardziej istotne.

 

Dzięki za wywiad! – Miłość Green Day do prasy

Propozycja wywiadu z nimi to zbrodnia. By zdobyć ostatni wywiad dla Kerranga, trzeba było udawać fanzin, by zwabić całkiem przyjemnego Tre’a do rozmowy.

To całkiem łatwe do zauważenia, dlaczego nie lubią udzielać wywiadów. Po pierwsze uważają się za mało ważnych i jest to według nich niepotrzebne. Po drugie: wywaleni z obwodu punkowej społeczności, całkiem zignorowani przez mainstream przez kilka ładnych lat. Co mają do spełnienia za obowiązki w stosunku do kogokolwiek?

 

 

Kim jest Green Day?

Billie Joe – szyderczy gitarzysta i frontman. Żonaty, z dziećmi, tekściarz i ogniwo zespołu. Opisany przez przyjaciół jako dowcipny, ale porządny koleś.

Tre – perkusista. Wariat. Potrafi rozmawiać z każdym. Gość, który osobiście wpisze cię na listę gości. Niepotwierdzone informacje mówią, że nie zagra koncertu zanim nie będzie pijany w sztok.

Mike – inny typ, na basie, cichszy, poważniejszy, niezwariowany. Niektórzy mówią, że jest Kurtem Cobainem zespołu i nosi zdjęcie swojej dziewczyny w portfelu.

 

 

Oszołomienie Green Day

Dwa lata temu, Green Day grało w Wielkiej Brytanii. Kerrang wyśledził jednego z fanów, który został nawrócony zanim zaczęła się nagonka na zespół.

– Wcześniej w 1993 roku Green Day zatrzymali się na przemysłowym bezdrożu Wigan na koncert w lokalnie popularnym i „malowniczym” The Cricker. To był drugi występ, na którym zespół, który osiągnął wielki sukces, wcześniej zdobył ogromną sympatię w Wigan.

– Jednym z ludzi w ponad trzystuosobowym tłumie był Paul Dolman. „To wyglądało na secret show”. Paul dodaje: „Ja i kilku znajomych zastanawialiśmy się, czy w ogóle opłaca się iść. Ale nie mieliśmy nic lepszego do roboty od siedzenia w jakimś lokalu za 2 funty w deszczową środę w Wigan”

 – „Czułem, że nagle wydobyło się z tego coś wielkiego. Przedtem wszystko było mierne… ludzie szukali kogoś, kto przenocuje zespół”

– Green Day byli ugodowi. Podłączyli się, ustawili i czynili swoją powinność. Pamiętam, ze Billie pomógł jakiemuś dzieciakowi, który połknął pięćdziesięcio-pensówkę. Ich manager kupił mu jakąś zabawkę na pocieszenie.

– Zespół był jak psie jaja. Jakby mówili „To jest Tom, jedziemy…. Nie lubisz tego? Jaka szkoda… Zjeżdżajcie stąd” Punkowo, no nie?

 

 

Ponowne odwiedziny

Stare albumy ocenione od nowa.

1,039 Smoothed Out Slappy Hours1,039/Smoothed Out Slappy Hours (Loookout) KKKK

Meteoryczne wzniesienie się ku sławie było uznawane przez wszystkich za niespodziankę, ale słuchając od nowa wydaje się to być już oczywiste. Późniejsze gwiazdorstwo zaczyna się na twoich oczach. Punki o marihuanowych korzeniach nagle rozkwitają od wydania pierwszego longplaya w 1991 roku i wywierają wpływ na międzynarodową scenę – bardziej wślizgując się cicho, niż jako bomba megatronowa.

 

KerplunkKerplunk (Loookout) KKK

Paskudnie nagrany i byle jak zagrany. Profesjonalizm i myślenie postępowe nie było jeszcze ich mocną stroną. „Kerplunk” okazuje się w podobnym, chlubnie niekosztownym Lookoutowym nagraniem z rysowaną odręcznie okładką. Pojawił się na angielskim rynku razem z ich pierwszą trasą w święta 1991roku. W rzeczywistości czuć było rozczarowanie wraz z dalszym słuchaniem. Świat ogłosił „Welcome to Paradise ” jako pierwszy przebój, ale reszta melodii była zbyt cienka na ten rynek. Przyszłość nie wyglądała kolorowo…

 

DookieDookie (Warner Brothers/Reprise) KKKKK

Bum! Trzecia odsłona Green Day pojawiła się prawie po 3 letniej dziurze, gdy zespół porzucił scenę niezależną na rzecz salonów. W czasach przed Nirvaną wiele zespołów nacięło się na wielkie wytwórnie, ale Green Day znalazła do tego furtkę. „Dookie” przeżyje próbę czasu. Absolutny klasyk!

 

 

Tłumaczyła: Sweet child

Watson

Kiedyś nosiła glany, teraz nosi sztyblety i szpilki. Ewoluowała w korposzczura, ale GreenDay'oholizm jej nie przeszedł. Potteromaniaczka i Wiedźminoholiczka. Czeka, aż Marvel poprosi GD o nagranie piosenki do kolejnego filmu.