090417_rsz_gdnme2

Wywiad z zespołem dla Green Day Authority

Green Day Authority to obecnie największa i najdłużej działająca strona fanowska – zarazem jedyna, która jest w stałym kontakcie z managementem Green Daya. Nigdy nie mieli jednak przyjemności przeprowadzenia z zespołem wywiadu – aż do teraz. Spotkanie z redaktorką GDA odbyło się 12 sierpnia w Omaha, zaraz po soundchecku.

J’net: Chłopaki, pracujecie tak ciężko na naszych oczach. Podczas koncertów wkładacie tak dużo waszych emocji, siebie i energii w to, co robicie. Co sprawia, że działacie i macie dla tego tyle pasji?
Mike: Jak powiedziałaś, pasja. Umiemy pracować tylko w ten jeden sposób – dawać z siebie 100%. To po prostu w nas jest, tak sądzę.
Tre: Tak do tego przywykliśmy.
Mike: Muzyka porusza nas tak samo jak interakcja z publicznością.
Billie: Zgadzam się. Kochamy to, co robimy. Myślę, że były takie momenty, kiedy mówiłem sobie „Może wyluzuję dziś wieczorem”, a potem jak tylko wyszedłem na scenę było „Idziemy na całość!” To dla mnie naturalna reakcja. Naprawdę nie potrafię tego inaczej wyjaśnić.
Mike: Zawsze myślę „Nie wiem, czy będę w stanie dać tyle, ile dziś stanowi 100%, ale zawsze daję 100% tego, co mam do zaoferowania.” Te silniki chyba nie wiedzą, jak inaczej pracować.

J’net:  Cóż, to niesamowite. Wasi fani bardzo to doceniają. Chciałabym, żebyście mogli kiedyś posiedzieć w kolejce, wiecie? Zajmujemy tam miejsca tak wcześnie, jak tylko możemy i porównujemy… „Cóż, jedziemy do Kansas City jak tylko koncert się skończy…”
Mike: Powinniście nagrać coś takiego. Nigdy nie mogliśmy tego zobaczyć, a jest świetne! Sfilmujcie niektóre z waszych relacji i może później opublikujcie, to super!
Billie i Tre: Tak!

J’net: Będę dumna, mogąc to zrobić, tak. To znaczy każdy byłby, zwłaszcza ludzie, którzy wiedzą, jak to zrobić [technicznie]… Jak Billie, on jest całkiem niezły w te wszystkie facebookowe live’y i Instagrama.
Billie: Tak, robię się powoli niesamowity – Billie Joe Zuckerberg!
J’net: Prawda… „A teraz gdzie jest przycisk do wyłączania?…”
Billie: Dzięki Bogu za dwóch młodych synów! Mogą powiedzieć ci wszystko.
Mike: Muszę zadzwonić do mojej żony [śmiech]. Jest nadal młoda, wie jak ogarnąć to badziewie!

J’net: Muzyka jest emocjonalnym przeżyciem, a niektóre z waszych piosenek wzbudzają wiele emocji. Czy kiedyś podczas występu czuliście się przytłoczeni przez uczucia, czy jesteście w pewien sposób w trybie „koncertowym”, więc możecie to przezwyciężyć?
Billie: Ja na pewno. Na przykład ten wers „I’m like a son that was raised without a father” – to dla mnie jak wciśnięcie guzika. To samo z Forever Now i ostatnio z akustycznym 21 Guns… Wzruszam się, gdy słyszę śpiewających ludzi, gdy słyszę ich tak głośno. Myślę, że stworzyliśmy z Green Dayem atmosferę, która jest możliwie najbliższa europejskiej publiczności – z ludźmi śpiewającymi niemal jak hymn piłkarski. I uwielbiam widzieć osoby, które normalnie są nieśmiałe, gdy puszczają im emocje. Staram się pchnąć do tego ludzi, przychodzących na nasze koncerty. Czasami tak tłumią uczucia, że nawet nie są świadomi, że mają to wszystko w sobie. I staram się sprawić, by tańczyli jakby nikt ich nie widział i śpiewali, jakby nikt ich nie słyszał – po prostu!

J’net: Macie swoje ulubione momenty z koncertów, do których lubicie wracać?
Billie: Rozwalenie mojej gitary o Subaru pewnego wieczoru było całkiem zabawne [śmiech]. To po pierwsze. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłem.
Mike: Na każdym koncercie są ulubione momenty. Po występie idziemy na backstage i gadamy o wszystkich świetnych sytuacjach, które się wydarzyły.
Billie: Jest tyle różnych rzeczy, które dzieją się wśród publiczności. Na przykład taki gość, który wyglądał jak były hippis, przyszedł na koncercie bodajże w Portland. Był z tyłu, mogłem zobaczyć go tańczącego i śpiewającego przez cały wieczór. Prawdopodobnie był w wieku mojego brata – około 65 lat – i było świetnie go obserwować. To są momenty, które lubię mieć w pamięci.

J’net: „Turn It Around” spotyka się z niesamowitą reakcją większości oglądających i wielu członków punkowej społeczności. Czujecie więcej akceptacji płynącej ze tego środowiska niż było to wcześniej? Czy jest to częściowy „powrót z 86” [nawiązanie do piosenki 86, która jest o odrzuceniu Green Daya przez punków z rodzinnych okolic – przyp. tłum]?
Mike: Duch filmu jest taki, że został on zrobiony przez ludzi z tej społeczności i jeśli wyjmiesz z niego Green Daya, to wciąż będzie genialny dokument. Generalnie stanęliśmy z boku i pozwoliliśmy zrobić film w sposób, w jaki powinien zostać zrobiony. Zdaliśmy sobie sprawę, że powinna być jakaś ostoja – początek, to ten początek. Chcieliśmy, by ludzie zrozumieli różne czynniki, które wpłynęły na to, gdzie teraz jesteśmy i by zaznaczyć ten początek…
Billie: Gdy rozmawiałem z Corbettem, padło coś w stylu „Zróbmy dokument, który może zainspirować następne pokolenia do stworzenia ich własnej społeczności, a nie tylko gadania o tym, jak to muszą tkwić w jakimś miejscu.” Kiedy każdy dokument o lokalnej scenie muzycznej skupia się na tym, co najlepsze: co wyszło i kto odniósł sukces, u nas zobaczysz ludzi takich jak Michelle Gonzalez, która jest nauczycielem i pisarzem i Mirandę July, która jest reżyserem i artystą, są też aktywiści, nadal grający muzykę i aktywni w środowisku. Podeszliśmy do tego w stylu „Nie zamieńmy tego w tanią rozrywkę”.
I jeśli nie byłoby Tima Yohannona, chociaż mieliśmy w przeszłości spore konflikty, nie mielibyśmy miejsca do grania, ponieważ on, do spółki z innymi, stworzył Gilman Street – i jestem za to bardzo wdzięczny. Więc jeśli czekacie na jakąś historię, to będzie to opowieść o tym, co Tim Yohannon zrobił dla Bay Area, ale też całego świata.

J’net: A Corbett wykonał niesamowitą pracę, realizując wizję filmu.
Mike: W pewnym sensie Corbett dokonał niemożliwego. Mówisz o kilku ludziach ze sceny muzycznej – znasz tam wszystkich, bo jesteście dzieciakami zostawionymi samym sobie z tego samego zjebanego podwórka, no nie? I potem musisz mieć zgodę wszystkich tych zespołów, by wykorzystać ich muzykę w filmie wiele lat później. Nie mieliśmy wątpliwości, że on [Corbett] jest niesamowidzie inteligentny i pomysłowy, ale dokonał niemożliwego.
Tre: Zawsze był obrotny, a teraz jeszcze dorósł.
Mike: Jedyne co musieliśmy zrobić, to porozmawiać z nim szczerze kilka razy. Poszliśmy do jego biura, które wyglądało jak z „Pięknego Umysłu”. Zapiski były wszędzie, a on zachowywał się [Mike demonstruje hiperwentylację]. Na początku jeszcze nie miał brody, a później przeszedł w Tryb Ojca.

J’net: Czy fakt, że cieszy się zasłużoną popularnością w środowisku i jego uczciwość pomogły mu wkupić się w łaski ludzi, którzy uczestniczyli w filmie?
Mike: Niektórzy ludzie, których zwerbował jak Kamala Parks i Anthony [Marchitiello] i Eggplant i Tim Armstrong są bardzo poważani i pomogli nam, by wszystko się udało. „Zaraz, przecież to nie film Warner Bros. To ludzie, którzy naprawdę tworzyli to środowisko”. I kiedy poświadczyli za niego [reżysera], stało się to jeszcze bardziej pomocne.

J’net: Od tamtych czasów Green Day zaszedł bardzo daleko. O czym wtedy marzyliście, czy osiągnęliście to i czy macie jakieś marzenia, których jeszcze nie zrealizowaliście – rzeczy, które wciąż chcielibyście zrobić?
Tre: Pizza!
J’net: Naprawdę? Nie jadłeś jeszcze pizzy?
Mike: W tamtych czasach było coś w stylu „Czy możemy zagrać koncert? Czy możemy wejść do Gilman?” To był cel. Zawsze jest jakaś seria celów – jak „zróbmy trasę”. „O Boże, jakby to było zagrać koncert w tamtym klubie?” Może w innym mieście – albo Europie! „Pojedźmy w trasę do Europy!” Zawsze było coś do zrobienia. Lubimy się ekscytować. Nawet na żywo… Nawet na żywo, jeśli czujemy, że nie ma emocji, nie jest ciekawie albo działamy automatycznie, zaraz zrobimy coś, by to zmienić, bo lubimy cieszyć się chwilą. Życie powinno być pasjonujące.

J’net: [do Tre] Kiedy dałeś pałeczki perkusyjne temu dzieciakowi ostatniej nocy… [w Kansas City]
Mike: To akurat byłem ja. Ale Tre robi to i tak każdego wieczoru. Zawsze któryś z nas to robi.

Historia: W Kansas City ojciec przez większość koncertu trzymał na ramionach małą dziewczynkę, chociaż ochrona próbowała kilkukrotnie zmusić go do ściągnięcia jej. W pewnym momencie techniczny Mike’a zszedł pod barierki i wręczył jej parę pałeczek.

Mike: Uderzała nimi dokładnie w rytm na ramionach ojca! Dużo ludzi o tym wie, ale każdego wieczoru Tre chowa parę pałeczek pod siedzeniem.
J’net: Zawsze wiecie, że ktoś je znalazł?
Tre: Cóż, piszę na nich hashtag i czasami publikują zdjęcie oznaczone #TreCoolsHiddenSticks, jeśli je znajdą.
J’net: Chciałabym tylko wiedzieć… Jeśli nikt go nie opublikuje, czy pałeczki zostaną znalezione? Chciałabym tam wrócić i zobaczyć, czy nadal tam są.
Tre: Ktoś je znajdzie. Przyklejam je pod siedzeniami.
Mike: W końcu ktoś je znajdzie… Na przykład na koncercie Ushera.
J’net: Albo na meczu hokeja.

J’net: Byłam na ceremonii wprowadzenia do Hall of Fame i na koncercie w House of Blues. Co za występ! Biłam ludzi obok mnie, ponieważ za każdym razem, gdy działo się coś ekscytującego robiłam coś takiego [łapie kogoś za rękę i potrząsa] „O mój Boże! O mój Boże!”. To było niesamowite. Chciałabym zapytać, jakie to uczucie, ale na pewno nie do opisania. Ale czy kiedykolwiek marzyliście, że będziecie tutaj? I co sprawiło, że wpadliście na pomysł wyjścia jako Sweet Children i zaproszenia Tima [Armstronga z Rancid] do śpiewania z wami i… świętowania tego?
Billie: Wydaje mi się, że wszystko opierało się na „bringing it all back home”, cytując Boba Dylana. Chcieliśmy zrobić z tego zabawę. Dobrze się bawić i robić wszystko, co możemy… Jest tyle napięcia między wieloma zespołami, które dostały się do Rock and Roll Hall of Fame, że dosłownie nie mogą być w tym samym czasie na tej samej scenie. I ktoś zostanie w domu. Z nami było dokładnie odwrotnie. Wolę chwytać moment, by zapamiętać, jak się tu dostaliśmy. Zaczynasz jako dziecko w zespole i jest to dla ciebie najbardziej ekscytująca rzecz na świecie. I jest bardzo ważne, by inspirować ludzi, by zrozumieli, że to JEST najbardziej ekscytująca rzecz na świecie.

J’net: Czy słuchacie jakiejś muzyki, która mogłaby zaskoczyć innych ludzi?
Mike: Wszystkich rodzajów muzyki. Po prostu lubię dobre piosenki. Nie obchodzi mnie czy to country czy cokolwiek innego…  Pewnego wieczoru Tre poszedł do jazzowego klubu, a potem ja i Jason poszliśmy do tego samego klubu, kiedy on wyszedł. To samo miejsce, a my nawet nie wiedzieliśmy, że tam był. I widzieliśmy niesamowity zespół tu, w Kansas City.
Tre: Lubię niemiecką i włoską operę.
J’net: Naprawdę? Poważnie?
Tre: [śmiech]
J’net: Och… Ale to zaskoczyłoby ludzi.
Tre: Nie… Tylko niemiecką.
J’net: Cóż, osobiście jestem fanem włoskiej.
Tre: Grecka muzyka to jest to.
Billie: Jestem w pewnym sensie audiofilem. Lubię znajdować mało znane power popowe zespoły…
Tre: Billie robi najlepsze playlisty. I jest najlepszym DJem.
Billie: Niedawno przeczytałem książkę Never a Dull Moment, która jest o muzyce z 1971 roku, więc stworzyłem playlistę z tamtych piosenek. I like getting into to doing my own… Co jest zabawne, bo wszyscy robią playlisty i wrzucają je na Spotify czy coś takiego, a ja dzielę się nimi z moimi przyjaciółmi.
Mike: Ona [prowadząca wywiad – przyp. tłum.] może poznać cię z jakimś milionem nowych przyjaciół, z którymi będziesz mógł dzielić playlisty.
[śmiech]
Mike: Serio, jeśli chodzi o playlisty, on zawsze ma coś w zanadrzu.
Billie: Tak, łączę wszystkie gatunki i całkiem różną muzykę, od powiedzmy Joni Mitchel i Lindy Ronstadt do przykładowo…  Foghat i T-Rex. Nieźle się tego słucha, szczególnie teraz, gdy ludzie nie mają zahamowań. Kiedy słuchasz Marvina Gaye’a, śpiewającego „What’s Going On”, nie ma tego wstydu, który pojawiał się wcześniej. Dziś muzyka jest bardziej przemawiająca do wzroku, a ta z przeszłości po prostu inspiruje.

J’net:  A wy macie wiele źródeł inspiracji, to słychać w waszej muzyce. Są fragmenty z dźwiękami country, a także z innych gatunków. To zaczerpnięte poprzez waszych bliskich, a może tak po prostu?
Billie: W moim przypadku była to rodzina. Kiedy byłem dzieckiem, chciałem być tym, który słucha czegoś innego, więc za dzieciaka słuchałem „Celebration”  Kool and the Gang, AC/DC i Van Helen, próbowałem być szkolnym pionierem w odkrywaniu punk rocka jak i muzyki alternatywnej. Nikt w Rodeo nie miał pojęcia, kim byli The Replacements i Hüsker Dü. Byłem jedynym punkiem w mojej szkole średniej, John Swett High School, gdzie uczyło się 400, może 350 dzieciaków.
Mike: Serio tyle? Myślałem, że było ich nieco więcej. To nadal sporo, jak się o tym pomyśli.
Billie: Tak, a 80 w ostatniej klasie.
Mike: A wśród nich jeden dzieciak-punk.
Billie: I przynajmniej połowa zdała skończyła szkołę.

J’net: Mam jeszcze jedno krótkie pytanie i jest to jedna z rzeczy, nad którą zawsze się zastanawiałam… Kiedy Mike śpiewał drugą połowę American Eulogy, czy ty, Billie, pisałeś ją specjalnie dla niego, czy po prostu samo tak wyszło… To znaczy, czy było to planowane dla Mike’a, ponieważ sposób w jaki to robił i w pewnym sensie wyrzucał z siebie słowa, brzmi bardzo… sama nie wiem.
Billie: Napisałem to i zapytałem go, czy chciałby zaśpiewać.
Mike: Myślę, że musisz śpiewać tak, by odnosić się do słów. Mam tendencję do śpiewania… czasami jak mała dziewczynka.
J’net: Nie w TEJ piosence.
Mike: Tak, ale byłem świadomy, że tym utworze nie powinienem śpiewać jak dziewczynka. Ewentualnie jak mała dziewczynka z charakterem.
Billie: Jeśli pomyślisz o Outsiderze Ramonsów i o tym, jak DeeDee robił przejście, ma to więcej sensu. W pewnym sensie to pochodzi od zespołu. I co jeszcze? I Was There – Mike śpiewał tam przejście.
J’net: Tak. Cóż, po prostu ty, Mike, śpiewasz American Eulogy jakby było pisane specjalnie dla ciebie. Tak tylko się zastanawiałam…
Mike: Dlaczego, dziękuję! Mój przyjaciel napisał to specjalnie dla mnie! „Hej, Billie, mam pomysł! Możemy pójść za ciosem i zrobić takich pięć.”

J’net: Wyczuwam, że to czas dla ciebie, Tre, by zjeść pizzę, której nie próbowałeś nigdy wcześniej. Co chcielibyście powiedzieć na zakończenie czytelnikom Green Day Authority?
Mike: Że ich cenimy i że powinny być dla siebie dobrymi ludźmi i troszczyć się o siebie zarówno online jak i offline. Ale, naprawdę niesamowicie ich doceniamy, bo to nasza społeczność. Są świetni. Widzimy się w trasie.
Billie: Myślę, że dla mnie jako muzyka zawsze było istotne, by po pierwsze być fanem. Bo oczywiście jestem wielkim fanem ludzi, których muzyki lubię słuchać. Więc w pewnym sensie mamy podobny sposób myślenia i jesteśmy bratnimi duszami.
Tre: Jak mawiają starzy Indianie – „róbcie sobie dobrze”!

Koniec oficjalnego wywiadu. Poniżej fragmenty rozmów J’net z zespołem. 

Billie: Więc, moja mama jest ze Sperry w Oklahomie. Pojechaliśmy… To śmieszna historia. Kiedy tam byliśmy [w Marcu podczas trasy] starałem się znaleźć, gdzie był dom mojej mamy. Był jakieś 15 minut drogi od Tulsy, tak myślę. Poszliśmy do Sperry High School, rozmawialiśmy z dyrekcją, a kiedy wyszedłem nagle coś zaskoczyło „O mój Boże, on tutaj jest!”, wybiegli i ktoś rzucił „Jesteś albo Bruno Marsem albo gościem z Green Daya!”
[śmiech]
Billie: Bruno! Bruno! Bruno Joe!
Tre: Bruno Joe.
Billie: A potem dali mi te ich czapki, bo są Piratami [nazwa drużyny – przyp. tłum.], więc mam fajne pirackie kapelusze.

***

J’net: Wiecie o źle usłyszanych słowach w waszych piosenkach?
Billie: Źle usłyszanych?
Mike: Masz na myśli źle zrozumiane?
J’net: Nie, chodzi o to, że ludzie słysząc je, myślą że mówicie coś innego!
Tre: O, to zabawne!
J’net: Na przykład „Gotta know the enemy… raw ham” [Musisz poznać wroga… surową szynkę]
Billie: Surową szynkę?
Tre: Surową szynkę…
J’net: I „Somebody take my pants, I think they’re falling off… Into a state of regression” [Niech ktoś zdejmie moje spodnie, mam wrażenie że spadają… W stan regresji]
Mike [śpiewa]: „Somebody take my pants, I think they’re falling off into a state of regression”
[śmiech]
Billie: Genialne.
J’net: A pewnego dnia mój syn powiedział mi, że słyszy „Dump truck! Color me stupid!” [Śmieciarko! Nazwij mnie głupcem!]
Billie: Och, śmieciarka [śmiech]
J’net: Brytyjczycy słyszą „I wore cologne, I wore cologne” w Boulevard Of Broken Dreams [Użyłem wody kolońskiej, użyłem wody kolońskiej]
Billie: Och, wow…
J’net: A w Welcome To Paradise – „Pay attention to the cracked streets and the broken gnomes” [Uważaj na dilerskie ulice i zrujnowane gnomy]
Tre: Straszne. Straszne. [śmiech]
Billie: Nieźle. Coś z tego kiedyś słyszałem. Chyba widziałem mema.
J’net: Tak się tylko zastanawiałam… Bo gdy wychodzi nowa piosenka, zanim zostaną opublikowane słowa, wszyscy zastanawiamy się „Co oni śpiewają? Co oni śpiewają?”
Billie: Następnym razem spiszemy błędne. To będą zupełnie inne słowa.
Tre: Pomieszamy teksty!
J’net: O tak, w porządku. Będzie świetnie.
Tre: Weźmiemy sześciolatka, by powiedział nam, jakie słowa słyszy, a potem je opublikujemy.
J’net: Byłoby super! Możecie też wziąć mnie, mój słuch jest kiepski przez te wszystkie koncerty Green Daya

***

J’net: Kojarzycie tę dziewczynę, Fran, z długimi brązowymi włosami, która zawsze stoi na rogu barierek?
Billie: O, znam ją, jest wspaniała! Zawsze chce wejść na scenę, zaśpiewać czy coś takiego, ale naprawdę lubię jej energię tam w rogu.
Mike: Która to?
Billie: Ma kolczyk w wardze.
Mike: Och, no tak!
J’net: Cóż, dzisiaj jest jej pięćdziesiąty koncert!
Billie: Naprawdę pięćdziesiąty?
J’net: Tak, podróżuje od pierwszego do dwudziestego siódmego [sierpnia], nie zatrzymując się w żadnym hotelu – śpi na ulicy lub w samochodzie.
Billie i Mike: WOW!
Tre: Wygląda na to, że ktoś tu potrzebuje prysznica!

090417_rsz_gdnme2

Źródło: 1, 2, 3, 4

Tłumaczenie: Jaszczurka, Sweetie, Watson

Jaszczurka

Twierdzi, że została przeznaczona Green Day’owi w dniu narodzin, ponieważ przyszła na świat w roku wydania Dookie. Kiedy nie wyżywa się literacko, pisząc artykuły na stronę, studiuje medycynę weterynaryjną. Jej życiowy cel to przybicie piątki z Jeffem. Kontakt: