To, co w styczniu 1994 roku wydawało się niemożliwe, w lutym stało się rzeczywistością. Wraz z wydaniem albumu Dookie, Green Day zyskał światową sławę i uznanie. Czternaście (praktycznie piętnaście) prostych piosenek i okładka rodem z komiksu złożyły się na piorunującą całość. Teksty o masturbacji, problemach psychicznych, zawodach miłosnych do tej pory wyśpiewywane są przez setki fanów z całego świata, a chwytliwe riffy brane na tapetę przez gitarzystów. Minęło całe dwadzieścia lat – w tym czasie zespół zdobył mnóstwo fanów, zagrał setki koncertów, świętował sukcesy, ale też i zmagał się z różnymi problemami. I chociaż na twarzach przybyło zmarszczek, to grając Dookie na żywo w 2013 roku, panowie bawili się jak przed dwudziestoma laty, a tłum zgromadzony na Reading Festival, musiał nieco przypomnieć im pamiętny Woodstock. Tylko błota jakby trochę mniej…